W końcu przyszły wakacje! A wraz z nimi ogromne upały. Mnie dwumiesięczne wolne już co prawda nie dotyczy, ale udało mi się załatwić w pracy kilka dni wolnego na wyjazd :)
Na początku czerwca kupiłam basen. W sumie to z głupa, bo pojechałam się tylko rozeznać w cenach. Po za tradycyjnym kąpaniem nadaje się także do lalkowych sesji :)
Pamiętacie o tym jak pisałam że przestaje zbierać Baśki? Te jak na złość lgną jak szalone.
Pierwszą Barbie jaką chciałabym wam przedstawić jest ta z serii Angel Princess z 1996 roku. Kupiona w lumpku na początku mojego lalkowania, więc w pudle wyleżała się kilka lat. Ma spękaną szyję, poprzedni właściciel skleił ją na stałe klejem na gorąco. Włosy były jednym wielkim kołtunem. Pamiętam, ze moczyłam ją w płynie do płukania chyba z dwa tygodnie.
Szyjki nie ruszałam, ale podejrzewam że lalka nie ma tego bolca, co utrzymuje głowę, dlatego jest sklejona na stałe.
Druga panna przybyła do mojej kolekcji w ostatni wtorek. Kupiłam ją na targu. Przekonały mnie jej włosy, bo nie były wcale zniszczone, co się mi prawie nie zdarza!
Jest to Barbie Tropical 1985 roku. Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu. Co prawda nie miała oryginalnych ciuchów ale znalazłam w swoich rzeczach malutki kostium kąpielowy w sam raz na nią :)
Jest to kolejna plażowa lalka w mojej kolekcji. Z wakacyjnego towarzystwa posiadam Barbie Malibu, Skipper Sea Lovin i Hawaiian Ken. Zrobię im kiedyś wspólną sesję, ale teraz nie mam za bardzo jak ze względu na remont w domu. Spora część lalek jest na przechowaniu u mojego faceta. Niestety post z plażówkami pojawi się najwcześniej w sierpniu :(