Ostatnio zauważyłam że mam słabość do Disnejek. A zwłaszcza tych po moich metamorfozach. Było niemalże pewne, że Anna pociągane za sobą Elsę. Lodową księżniczkę znalazłam na OLX. Włosy i kabaretki skombinowałam z Ali. Szły chyba dwa miesiące.
Zastanawiałam się nad ciemnym różem, ale ten wydał mi się idealny. W dodatku podobały mi się te miętowe pasemka, które były w zestawie.
Kolczyki powstały ze szpilek. Te czarne pomalowałam lakierem do paznokci.
Pozostały jeszcze buty. Nie miałam na stanie nic czarnego, więc musiałam wziąć pędzel w dłoń. I tak powstały glany. Niestety akryl się do tego słabo nadaje, bo odpryskuje. Na razie z tym nic nie będę robić. No chyba, że pomaluje je bezbarwnym lakierem do paznokci
Reroot szedł dużo lepiej niż w wypadku Anny. I przede wszystkim szybciej. Całość z flokowaniem zajęła mi dwa dni. W wypadku Anki czas ciągnął się i ciągnął.
Strasznie chciałam by Elsa miała dużo tatuaży. Próbowałam z tymi z serwetek. Klapa totalna i zmarnowane pół dnia. Tatuaże zmywalne dla ludzi? Już coś lepiej, ale dalej nie to, chociaż zostawiłam jej jeden - jest to pająk na udzie. Są one zbyt delikatne. Wybawieniem okazały się naklejki na paznokcie. Do lalkowych tatuaży nadają się idealnie, chociaż nie wiem jak reagują z wodą. Ance też się kilka dostało.
Jeśli chodzi o młodszą z sióstr z Arendelle to lekko zmieniłam jej image. Uznałam że różowa koszula średnio do niej pasuje.
Co sądzicie o buntowniczej wersji Anny i Elsy?