W swoich zbiorach posiadałam tylko dwie Skipperki. Jedną posłałam w świat, drugą sobie zostawiłam. Ten stan rzeczy zmienił się tak jakoś na początku czerwca, kiedy to udało mi się dorwać lalkę z serii Sea Lovin.
Kupiona za przysłowiowego piątaka Skipper była niesamowicie brudna. Zachowało się jej ubranko, ale buciki ma od innej lalki, bo oryginalnie miała białe.
Problemem okazały się jej włosy i grzywka stercząca na wszystkie strony.
Na początku nigdzie nie mogłam znaleźć sygnatury Mattela. Z reguły lalki mają ją na plecach i z tyłu głowy. Przez chwilę nawet myślałam że to podróbka, ale wydawała mi się za dobrze wykonana. Koniec końców sygnatura się znalazła. Nie spodziewałam się jej w takim miejscu :)
Skipper ma strasznie miękką głowę, co utrudniało zadanie. Wystarczyło jedno mocniejsze szarpnięcie by lalka wyłysiała na dobre. W dodatku ta grzywka... Próbowałam chyba wszystkich sposobów by jakoś wyglądała, ale niestety z miernym skutkiem. Nawet wrzątek nie dawał sobie rady. Wtedy z pomocą przyszła prostownica.
Skipperka jest wręcz zakochana w morzu. Ja niestety mieszkam po drugiej stronie Polski i do Bałtyku nie mam dostępu. Za to zabrałam ją na mini plażę niedaleko mojego domu. Po drodze złapał mnie deszcz więc zdjęcia były robione w pośpiechu.