Barbie ma wiele wcieleń a w swojej kolekcji stawiam na różnorodność. Nie lubię mieć dwóch takich samych lalek.
Hinduskę przygarnęłam z SH. Była kompletna i niezniszczona. Kosztowała mnie jakieś cztery złote. Wzięłam ją bez zastanowienia. Nawet w stanie trupkowatym kupiłabym ją ze względu na buzię.
Jak już wcześniej wspomniałam, kupiłam ją wręcz w takim stanie za grosze. Ostatnio coraz rzadziej trafiają mi się lalki w dobrej kondycji za naprawdę małe pieniądze. Czasem, jak zwiedzam bazarki to widzę że ludzie chcą kosmiczne ceny za lalki, które wyglądają jak ze śmietnika.
Raz spotkałam Fleur. Rozmyty makijaż, włosy skołtunione i wybrakowane, brudna jak nieboskie stworzenie i w dodatku goła. Cena, którą chciał sprzedawca wynosiła za dużo. Na moją sugestię, ze to zbyt wiele to wtedy usłyszałam że jestem głupia i się nie znam. Gdybym się nie znała, to bym nie prowadziła bloga o lalkach.
Fleur nie kupiłam, bo po prostu musiałabym w nią włożyć chyba z cztery razy tyle pieniędzy i mnóstwo czasu, by ją doprowadzić do stanu używalności.
Wracając do Hinduski to nie musiałam nic praktycznie przy niej robić, tylko ubranko zszyłam. Nic więcej.
Za plener posłużyły mi azalie kwitnące w moim ogródku. Na szczęście mróz ich nie dorwał :D
Hinduskę przygarnęłam z SH. Była kompletna i niezniszczona. Kosztowała mnie jakieś cztery złote. Wzięłam ją bez zastanowienia. Nawet w stanie trupkowatym kupiłabym ją ze względu na buzię.
Sygnatura na pleckach :
Jak już wcześniej wspomniałam, kupiłam ją wręcz w takim stanie za grosze. Ostatnio coraz rzadziej trafiają mi się lalki w dobrej kondycji za naprawdę małe pieniądze. Czasem, jak zwiedzam bazarki to widzę że ludzie chcą kosmiczne ceny za lalki, które wyglądają jak ze śmietnika.
Raz spotkałam Fleur. Rozmyty makijaż, włosy skołtunione i wybrakowane, brudna jak nieboskie stworzenie i w dodatku goła. Cena, którą chciał sprzedawca wynosiła za dużo. Na moją sugestię, ze to zbyt wiele to wtedy usłyszałam że jestem głupia i się nie znam. Gdybym się nie znała, to bym nie prowadziła bloga o lalkach.
Fleur nie kupiłam, bo po prostu musiałabym w nią włożyć chyba z cztery razy tyle pieniędzy i mnóstwo czasu, by ją doprowadzić do stanu używalności.
Wracając do Hinduski to nie musiałam nic praktycznie przy niej robić, tylko ubranko zszyłam. Nic więcej.
Nawet pierścionek się zachował.
Za plener posłużyły mi azalie kwitnące w moim ogródku. Na szczęście mróz ich nie dorwał :D