Mając w pamięci wakacyjną wyprawę postanowiłam jeszcze raz wpaść na Dolny Śląsk, niestety tym razem tylko na jeden dzień. Jak dla mnie to zdecydowanie za krótko.
W sobotę rano razem z kumpelą siedziałyśmy w pociągu i po prawie trzech godzinach dotarłyśmy do ukochanego Wrocka . Na dworcu spotkaliśmy się z Monią i jej Mężem. Spędziliśmy naprawdę pozytywny dzień, który zaowocował wieloma wspaniałymi jesiennymi zdjęciami - między innymi Chole, która dzięki mnie przeszła sporą metamorfozę. Jej oryginalne ciałko zostało zamienione na stockowe od Pullip. Nawet kolorystycznie pasowało, co mnie niezwykle ucieszyło.
Jasny róż na głowie zastąpiłam szarym wigiem z charakterystycznym niebieskim pasemkiem. Chole zyskała też kilka tatuaży, a w prezencie podarowałam jej nowy strój. Teraz wygląda zupełnie inaczej.
Cieszę się, że udało mi się ją "odremontować", ponieważ jest to pierwsza lalka Moni i ma do niej ogromny sentyment.
Na lalkowy podbój Wrocławia zabrałam naszego kochanego Mistrza Eliksirów - Severusa Snape'a z magicznym dzieciątkiem zwanym potocznie Bobrokiem. Są już tutaj drugi raz i widać, że bardzo polubili to miasto. Oprócz nich do torby wpakowała się Luna i dwie Pullip - Alison i Mavis. Niestety moja ulubiona chłopczyca jakoś uciekała mi sprzed obiektywu.
Głównym celem wycieczki był Ogród Japoński, który mieści się tuż obok Pergoli i charakterystycznej fontanny.
Razem z Monią wpadłyśmy na pomysł kilka dni przed wycieczką. Obie byłyśmy za tym, aby zorganizować tam jesienną sesję dla naszych lalek.
Nie myliłyśmy się, ogród wyglądał wręcz bajecznie!
Próbowałyśmy porobić jakieś fajne zdjęcia, jednak tłum ludzi nam to skutecznie uniemożliwiał. Gdy starałam się ustawić lalki obok jeziorka, to niewiele zabrakło, a ktoś usiadłby na Mavis. Nie ma to jak chamsko wtrynić się komuś centralnie przed obiektyw, chociaż starałam się stać ( a raczej leżeć) jak najdalej od innych. Ktoś mi tego odludnego miejsca pozazdrościł, więc skupiłam się na fotografowaniu samego ogrodu.
Po wyczerpującym, trzynastokilometrowym spacerze pojechaliśmy do rynku na pizzę. Po obiedzie udało mi się trochę odpocząć i porobić fotki Mattelowskiej Lunie. O niej powstaje już osobny post :)
Później niestety nadszedł czas rozstania. Monia z Mężem pojechali do domu a ja z kumpelą powoli kierowałyśmy się na dworzec. Nasz pociąg miał godzinne opóźnienie, które później niestety się przeciągnęło. Koniec końców zamiast być w Krakowie przed północą, to byłyśmy w okolicach trzeciej nad ranem. Bardziej zmęczyłam się drogą powrotną, niż tym długim spacerem 🤣
Ale warto było!
Mam nadzieję, że za rok znowu uda mi się przyjechać, tym razem na dłużej.
Lalkowanie z przygodami,
OdpowiedzUsuńjak zawsze u Ciebie 🙃🙃🙃
Czarnowlosa szajbuska
OdpowiedzUsuńkradnie skutecznie uwage!
Jestem naprawdę szczęśliwa z tych naszych spotkań. Cieszę się, że wyszły tak piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńKocham to miasto, ale co do ogrodów to zachęcam Cię gorąco do odwiedzenia Dobrzycy i ogrodów Hortulus ❤️ magiczne miejsce. Oczywiście pojedziemy tam razem przy okazji Waszego przyjazdu na Pomorze Zachodnie 🤗🤗🤗
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńMi się Wrocław kojarzy tylko z jednym teraz: z brakiem Ewy :(
OdpowiedzUsuńŚwietny spacer. I fotki super!
OdpowiedzUsuńFotki bardzo fajnie oddające jesienny klimat. Piękne. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńAch, ten ogród japoński to mi się marzy kiedyś odwiedzić... Super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSuper fotki szczęśliwych, wyhasanych lalusząt. Życzę kolejnych okazji do wyhasania ;-) (dla Ciebie i lalkowych podopiecznych). I przyjemnej realizacji podróżniczego projektu. Dziękuję za ten rok. Pozdrawiam serdecznie. Szczęśliwego Nowego Roku 2023!
OdpowiedzUsuńPiękna sesja zdjęciowa.
OdpowiedzUsuń